Kilkumiesięczny pobyt w Rumunii był dla mnie wspaniałym przeżyciem. Przede wszystkim całą tę przygodę traktuję jak prezent, tym wspanialszy, że nie spodziewałam się go, nie prosiłam o niego Świętego Mikołaja… A tymczasem mikołajki spędziłam w Kimpulungu, podziwiając otwarcie jarmarku świątecznego, koncert w wykonaniu lokalnych artystów i fajerwerki!
Od samego początku czułam się w Rumunii bardzo dobrze, prawie jak w domu. Ujęła mnie za serce życzliwość żyjących tu ludzi. Najpierw zostałam serdecznie przyjęta w Domu Polskim w Suczawie, następnie w Nowym Sołońcu i na Pleszy. Gościnność, jakiej wraz z Alicją doświadczyłyśmy, chwyta za serce i nie pozwala zapomnieć o ludziach, którzy ten piękny staropolski obyczaj gościnności pielęgnują. Na każdym kroku doświadczałam też życzliwości Rumunów, a jeśli prosiłam o pomoc, zawsze ją otrzymywałam. Często mówili, że szanują i lubią Polaków. Słysząc takie słowa, czułam się bardzo dumna z mojej ojczyzny i rodaków.
Bardzo się cieszę, że mogłam poznać Polaków mieszkających w Rumunii, na Bukowinie. Jestem pełna podziwu dla całej społeczności polskiej, dla wszystkich, którzy pielęgnują polskie obyczaje i kulturę. W momencie, w którym piszę te słowa, stanęły mi przed oczami polskie wsie: Pojana Mikuli, Nowy Sołoniec, Plesza. Wyglądają tak, jak każda wieś w Polsce – jest szkoła, kościół, zadbane obejścia i przede wszystkim pogodni, życzliwi ludzie, którzy witają cię znajomym: „Dzień dobry” lub „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”.
Uważam, że Polacy mieszkający na Bukowinie mają wspaniały skarb – wspólnotę. Nie wszędzie na świecie jest tak, że ludzie spotykają się, wspólnie rozmawiają, pracują, śpiewają, pomagają innym, życzą dobrze drugiemu człowiekowi. Ten dar warto pielęgnować!
W Nowym Sołońcu miałam okazję uczestniczyć w kilku wydarzeniach, m. in. w obchodach Narodowego Święta Niepodległości, andrzejkach, konkursie recytatorskim, w którym brały udział dzieci i młodzież polonijna, w jasełkach.
Wraz z Alicją odwiedziłyśmy też szkołę w Nowym Sołońcu. Na długo zapamiętam szczególnie rozmowy z dziećmi i młodzieżą. Dlaczego? Jest kilka powodów: moim zdaniem młodzi są mądrzy, inteligentni ale przede wszystkim dobrzy i otwarci na drugiego człowieka, empatyczni. Nie boją się rozmawiać, są odważni, mają w sobie całe pokłady radości życia. Fakt, że są angażowani w ramach zespołów ludowych w występy sceniczne, na pewno sprawi, że lepiej odnajdą się w grupie ludzi np. w pracy w dorosłym życiu.
Cieszę się, że mogłam poznawać historię Polaków mieszkających w Rumunii. Bardzo ważne były dla mnie także opowieści, zarówno te o przeszłości, jak i te, w których poruszane były aktualne problemy codzienne, społeczne, polityczne, jednym słowem – życiowe.
Bardzo ważna dla mnie i na pewno rozwijająca była możliwość spotkań i rozmów z tak wieloma ludźmi podczas pobytu w Rumunii. Tak to już jest, że człowiek poznaje siebie lepiej w relacji z drugim człowiekiem; i ja też uczyłam się siebie – z daleka od rodziny i znajomych, w nieco innej rzeczywistości, mogłam z dystansu ocenić postawy, jakie na co dzień przyjmuję, zastanowić się, czy są prawdziwe, dostrzec, co jest w moim stylu życia dobre, a nad czym muszę jeszcze pracować.
Podróżowanie to jedna z tych rzeczywistości w moim życiu, które sprawiają mi najwięcej radości. Pobyt w Rumunii to była podroż i przygoda życia! I na pewno jeszcze tam wrócę!
Edyta Chmielewicz
fot. E. Chmielewicz, A. Haczyk