Wizyta ze świadectwem prawdy

Wizyta ze świadectwem prawdy

W sobotę 10 czerwca ponownie w Toruniu zawitała Chava Nissimov, Żydówka uratowana podczas II wojny światowej przez rodzinę Walczaków w Siedlcach. Odwiedziła Sanktuarium NMP Gwiazdy Nowej Ewangelizacji i św. Jana Pawła II z Kaplicą Pamięci Polskich Męczenników oraz Park Pamięci Narodowej „Zachowali się jak trzeba”.

W 2016 roku Chava Nissimov przebywała w Akademii Kultury Społecznej i Medialnej podczas konferencji „Pomoc Polaków w ratowaniu Żydów w czasie II wojny światowej” i odwiedziła Kaplicę Pamięci Polskich Męczenników. Tym razem odkryła w Toruniu Park Pamięci Narodowej „Zachowali się jak trzeba”. Kiedy zobaczyła na obelisku imiona Bronisławy i Wawrzyńca Walczaków, nie kryła wzruszenia. – Oni tu są upamiętnieni, to znak, że ja też jestem. Bez nich nie byłoby mnie – mówiła ze łzami w oczach. Kiedy kilkuletni Stefan zapytał, czy naprawdę jako mała dziewczynka spędziła czas ukryta za szafą, przytaknęła. – Nie mogłam mówić, śmiać się, nawet kasłać, musiałam być bardzo cicho – powiedziała. Przyznała, jak bardzo takie miejsca jak to w Toruniu są potrzebne. Pokazują ogrom zła II wojny światowej, ale także dobro, które wyzwoliły ludzkie serca. Polacy, mimo że groziła im śmierć, za okazywanie pomocy Żydom, robili to. – Nasze narody ogromnie dużo wycierpiały w czasie II wojny światowej. Niestety, pomimo że minęło tyle lat, ludzkość niczego się nie nauczyła i ciągle jest wokół tyle okrucieństwa, tyle cierpienia – mówiła, wskazując na wojnę na Ukrainie.

Chava Nissimov utrzymuje kontakt z potomkami rodziny Walczaków. Zawsze podczas wizyty w Polsce ich odwiedza. Zawsze mówi o nich z wdzięcznością. – Moja kochana polska rodzina Walczaków (Bronisława i Wawrzyniec) to bohaterowie. Nie wiem, czy ja zrobiłabym to samo, będąc na ich miejscu. Oni mieli swoje dzieci. Mieli syna w wojsku, który potem zginął w Warszawie, a drugi synek, Florian, był razem ze mną w domu. Za to co zrobili, wszystkim im groziła śmierć. Jednak mimo to ukryli mnie przed Niemcami w swoim domu. Nie zmienili zdania, choć dwukrotnie zagrożenie było blisko, kiedy Niemcy przyszli na wieś – wspomina Nissimov.

Jak mówi, bardzo lubi przyjeżdżać do Polski. – Lubię Polskę, bo ja się tutaj urodziłam. Lubię polskie krajobrazy, drzewa, lasy. Mam tu przyjaciół i rodzinę – rodzinę Czarnockich, potomków Walczaków. Bardzo chciałam ich poznać – wspomina. Przyjeżdżała do Polski wiele razy z grupami młodzieży, żołnierzy. Raz, kiedy przyjechała, to poprosiła, żeby jej towarzysze pojechali z nią do Siedlec, czyli w okolice miejsca, gdzie została uratowana. Zgodzili się. – Kiedy byliśmy na miejscu, zobaczyłam takiego starszego pana i zapytałam go, gdzie mieszka rodzina Walczaków. On wiedział gdzie, ale powiedział, że oni już nie żyją. Zdziwiłam się, że nikt z tej rodziny już nie żyje. A on mi powiedział, że żyje pani Bożena Czarnocka. I w ten sposób zapukałam do domu pani Bożeny. I ona wiedziała, że Bronisława w czasie wojny ukrywała mnie w swoim domu. Od tego czasu utrzymujemy ze sobą kontakt – podkreśliła Chava Nissomov.

Walczakowie to nie jedyni Polacy, których z wdzięcznością wspomina pani Chava. Ciepło wypowiada się choćby o polskim lekarzu, który bezinteresownie zbadał ją i wyposażył w lekarstwa, kiedy z matką wyszły z getta w poszukiwaniu medycznej pomocy, czy kolejnych Polakach, u których chowały się na strychach i w piwnicach po ucieczce z getta.

Katarzyna Cegielska