Rosja zrobi wszystko, by nas podzielić

Wtorek, 20 sierpnia 2024, Nr 192 (8061) – Myśl jest bronią

ROZMOWA / z prof. Janem Wiśniewskim, wykładowcą Akademii Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, koordynatorem Regionalnego Ośrodka Debaty Międzynarodowej w Toruniu

Rosyjskie służby aktywnie polaryzują społeczeństwa Zachodu, m.in. poprzez wsparcie regionalnych separatyzmów

Rosjanie zainstalowali w Polsce agenta Głównego Zarządu Wywiadowczego (GRU) Pawła Rubcowa, znanego również jako Pablo González, hiszpański dziennikarz. Jego udział w dużej wymianie więźniów wywołał niemałe zaskoczenie w Polsce. Ale czy naprawdę można się dziwić, że nasz kraj stał się jednym z kluczowych teatrów w trwającej grze wywiadów?

– Nie, zaskoczenie jest tu raczej nie na miejscu. Polska odgrywa bowiem niezwykle istotną rolę na arenie międzynarodowej. Po pierwsze, nasze zaangażowanie w struktury NATO jest wyjątkowe – wydajemy na zbrojenia znacznie więcej niż inne kraje, szczególnie w porównaniu z Niemcami, Francją czy państwami Beneluksu. To właśnie ta aktywność sprawia, że nasz kraj jest w centrum zainteresowania rosyjskich służb. Po drugie, Polska mocno zaangażowała się w pomoc Ukrainie, co czyni nas naturalnym celem dla rosyjskiego wywiadu.

Można uznać za naturalne, że Paweł Rubcow, działając w Polsce, wspierał środowiska lewicowe, protesty aborcyjne i mniejszości seksualne?

– Zdecydowanie tak. Wystarczy spojrzeć na strategię rosyjskich służb w XXI wieku. Rosjanie nie ograniczają się do tradycyjnych metod wywiadowczych, lecz angażują się w działania mające na celu podsycanie napięć społecznych i politycznych na całym świecie. Przykładów nie trzeba szukać daleko – wystarczy przypomnieć wsparcie, jakiego udzielali Szkotom czy Katalończykom w ich aspiracjach niepodległościowych, czy działania zmierzające do poróżnienia krajów Unii Europejskiej. To samo dotyczy prób wywołania niepokojów społecznych w Polsce. Działania mające na celu skłócanie różnych środowisk i wykorzystywanie ich do własnych celów to klasyczna taktyka Moskwy, która nie dość, że przynosi jej polityczne zyski, to jeszcze umożliwia zdobycie cennych informacji.

Rosjanie dobrze poznali naszą chrześcijańską kulturę, co pozwoliło im promować aborcję czy gender?

– Zgadza się, to część ich przemyślanej strategii. Chodzi nie tylko o wspieranie organizacji, które rozbudzają konflikty światopoglądowe, ale również o promowanie grup zaangażowanych w różnego rodzaju działania historyczne. W ten sposób Kreml utrwala podziały w naszym społeczeństwie.

Wraz z zatrzymaniem Pawła Rubcowa w lutym 2022 roku aresztowano również związaną z nim dziennikarkę, dzięki której Rubcow zyskał dostęp do wpływowych środowisk medialnych. Czy zbagatelizowaliśmy zagrożenie – nie tylko jako środowisko dziennikarskie, lecz jako naród?

– Myślę, że niestety tak. Rosyjska dezinformacja, szczególnie intensywnie prowadzona w mediach społecznościowych, mocno uderzyła w Polskę. Już od lat zwracałem uwagę na rosyjskie fabryki trolli, które skutecznie operowały w przestrzeni medialnej. Jewgienij Prigożyn, niegdyś bliski współpracownik Władimira Putina, który później stanął na czele Grupy Wagnera, był jednym z architektów tej propagandowej machiny. Zakładał fabryki trolli, które zalewały media społecznościowe, tworząc fałszywe narracje i dezinformując społeczeństwo. Niektórzy, kierowani swoimi politycznymi sympatiami, stawali się nieświadomymi narzędziami rosyjskiej propagandy, powielając te treści, które były dla nich wygodne. Równocześnie Rosja działała w cieniu, budując sieć agentów, jednak to właśnie ich medialna tuba propagandowa miała najbardziej destrukcyjny wpływ. Ta dezinformacja odegrała kluczową rolę w podziale naszego społeczeństwa, szczególnie po 2010 roku, po katastrofie smoleńskiej. To, co działo się w Polsce po tej tragedii, można w dużej mierze przypisać działalności rosyjskich służb, które z premedytacją spolaryzowały nasz Naród. Rosyjskie działania wokół wraku tupolewa nie miały na celu wyjaśnienia prawdy – chodziło wyłącznie o jedno: pogłębienie podziałów w polskim społeczeństwie. Niestety, wielu z nas dopiero teraz zaczyna dostrzegać, że ten rozłam, którego początki sięgają dekady wstecz, był efektem wyrachowanej operacji dezinformacyjnej Rosji.

Rosjanie wspierają na Zachodzie środowiska tzw. mniejszości seksualnych, podczas gdy u siebie prowadzą z nimi otwartą walkę. Czy w tym jest metoda?

– Tak – to klasyczna strategia dezintegracji społeczeństw, którą Rosja stosuje od lat. Z jednej strony w swoim kraju dbają oni o zachowanie ładu społecznego, szczególnie w kwestiach dotyczących rodziny, co jest związane m.in. z problemami demograficznymi. Z drugiej strony poza swoimi granicami wspierają organizacje o skrajnych poglądach, często działające na rzecz destabilizacji społecznej. Prowadziłem osobiście badania nad działalnością rosyjskich służb w kontekście wspierania separatyzmu katalońskiego i muszę przyznać, że zaskoczyło mnie, jak silnie Rosjanie zaangażowali się w te działania. Ich celem jest jedno – poróżnić i osłabić przeciwników na Zachodzie.

Co zrobiło na Panu największe wrażenie?

– To, jak skutecznie te działania służyły dezintegracji Hiszpanii, tworząc tam poważne problemy. Katalonia jest jednym z największych wyzwań, przed jakimi stoi ten kraj, a rosyjskie służby doskonale o tym wiedziały. Proszę sobie wyobrazić, że odkryto plany rosyjskich agentów, którzy zamierzali przemycić ładunki wybuchowe i granaty, by zdetonować je podczas protestów w Katalonii. Ich celem było wywołanie fali gniewu, która mogłaby przerodzić się w masowe protesty, a nawet bunty. To z kolei przykułoby uwagę nie tylko Hiszpanii, lecz także całej Unii Europejskiej. Zamiast koncentrować się na Ukrainie, wschodniej flance NATO czy Kaukazie, mielibyśmy problem wewnętrzny w jednym z kluczowych krajów członkowskich UE. Podobnie było w Wielkiej Brytanii, gdzie Rosjanie wspierali separatyzm szkocki. Dziś widać, że Szkoci patrzą na te kwestie z większą rezerwą, a brytyjskie służby intensywnie zwalczają tego typu działania. Niemniej w kontekście zarówno referendum niepodległościowego, jak i brexitu rosyjskie służby odegrały kluczową rolę. Jestem przekonany, że Rosja nie przestanie wykorzystywać punktów zapalnych w krajach zachodnich, m.in. w Polsce. Będą lansować radykalne hasła i koncepcje, zwłaszcza za pośrednictwem fałszywych kont w mediach społecznościowych. Wystarczy, że pojawi się kontrowersyjny temat, a natychmiast wybucha burza w sieci.

Przypomnijmy, co działo się w Polsce, kiedy prof. Jerzy Bralczyk stwierdził, że zwierzęta zdychają, a nie umierają.

– Reakcja była natychmiastowa. Rozpoczęła się medialna burza, w której wyciągnięto przeciwko niemu najcięższe działa. Proszę zauważyć, że w dzisiejszych czasach takie kampanie są wyczekiwane, wręcz pożądane. Nie sugeruję, że to była celowa prowokacja ze strony Rosjan, ale tego typu tematy, szczególnie gdy są łatwe do podchwycenia w mediach społecznościowych, wywołują natychmiastową, intensywną polaryzację opinii publicznej. Zwłaszcza w sezonie letnim, gdy brakuje poważnych tematów, takie kwestie stają się paliwem dla gorących debat. Wszyscy, a szczególnie politycy, mają wtedy doskonałą okazję, by zacząć ostro atakować, aby się wyróżnić. Chodzi o to, żeby zyskać rozgłos, nawet jeśli oznacza to podważanie zasad, które jeszcze chwilę temu wydawały się wspólne. Przykładem może być kwestia bezpieczeństwa granic. Zawsze znajdą się jednostki, które działając wbrew interesowi państwa, chcą się odróżnić. To właśnie jest najniebezpieczniejsze. Takie osoby nie działają w interesie lokalnym ani nie reprezentują potrzeb swoich wyborców. One pragną jedynie zaistnieć i zrobią wszystko, aby to osiągnąć.

Dziękuję za rozmowę.
Rafał Stefaniuk