Nasz Dziennik – Czwartek, 30 listopada 2023, Nr 277 (7845) – Myśl jest bronią
Jak nowoczesne technologie mogą naruszać fundamentalne wolności obywatelskie
W erze współczesnego internetu nasze życie codzienne coraz mocniej splata się z siecią, a niekończące się innowacje technologiczne zdają się nieograniczone. Historia rozwoju internetu to podróż przez dziesięciolecia, podczas których światowy sposób komunikacji, dostępu do informacji i interakcji społecznych uległ rewolucyjnemu przeobrażeniu. Początki internetu sięgają lat 60. XX wieku, kiedy to amerykańska Agencja Zaawansowanych Badań Projektów (ARPA) rozpoczęła prace nad ARPANET (ang. Advanced Research Projects Agency Network) – pierwszą siecią komputerową, która miała służyć do wymiany informacji między różnymi instytucjami naukowymi i badawczymi. W 1969 roku nastąpił przełomowy moment, gdy dwa oddalone o kilka tysięcy kilometrów komputery, jeden na Uniwersytecie Kalifornijskim w Los Angeles (UCLA), a drugi w Instytucie Badawczym Stanforda (SRI), połączyły się, tworząc pierwsze połączenie międzykomputerowe. To wydarzenie uznaje się za symboliczny początek internetu. Kolejne dekady przyniosły jego ewolucję z niewielkiej sieci badawczej w globalny system, rewolucyjnie zmieniając sposób, w jaki ludzie komunikują się, pracują i pozyskują informacje.
Wygoda za cenę prywatności
Internet rzeczy (ang. Internet of Things, IoT) stanowi kolejny etap rewolucji technologicznej, łącząc przedmioty codziennego użytku z potężnym światem internetowym. Pojęcie IoT odnosi się do idei, że różnorodne urządzenia mogą być połączone ze sobą i z internetem, umożliwiając im zbieranie, wymianę danych i współpracę w celu usprawnienia funkcji i dostarczania nowych, innowacyjnych usług.
Początki koncepcji internetu rzeczy można śledzić od lat 90., ale prawdziwy rozwój nastąpił wraz z postępem w dziedzinie sensorów, komunikacji bezprzewodowej i technologii mikroprocesorowej. Dzięki temu przedmioty takie jak: urządzenia domowe, pojazdy, urządzenia medyczne czy nawet lampy uliczne, mogą być wyposażone w sensory i połączone z siecią. Główną ideą IoT jest umożliwienie ścisłej integracji fizycznego świata z cyfrowym, co otwiera drzwi do wielu nowych zastosowań. Przemysł, rolnictwo, zdrowie, transport, koncepcja smart cities – to tylko niektóre obszary, gdzie IoT znajduje zastosowanie. Przykładowo inteligentne urządzenia domowe pozwalają na zdalne sterowanie oświetleniem, ogrzewaniem czy systemem alarmowym, a inteligentne miasta mogą monitorować i optymalizować zużycie energii, zarządzanie ruchem czy zbieranie danych o jakości powietrza. Dzięki tej koncepcji urządzenia, np. smartfony, inteligentne zegarki, lodówki czy pojazdy, stały się częścią tej nieustannie rosnącej sieci. Jednak, jak każda innowacja, IoT niesie ze sobą zarówno obietnice, jak i wyzwania. Rodzi się w tym miejscu istotne pytanie, na które trudno znaleźć jednoznaczną odpowiedź. Po co nam te wszystkie udogodnienia? W głównej mierze kreowane są przez nas samych oraz prawo podaży i popytu, podsycane modą, innowacją i zapotrzebowaniem rynku, czasem również naszym lenistwem lub chęcią zaoszczędzenia czasu. Jednym z najprostszych przykładów potwierdzających tę tezę jest popularyzacja robotów sprzątających czy koszących przydomowe trawniki.
Internet rzeczy umożliwia nam korzystanie z zaawansowanych funkcji: zdalne sterowanie urządzeniami czy monitorowanie parametrów zdrowotnych, w szczególności jeżeli mówimy o tzw. wearables, czyli krótko mówiąc o urządzeniach noszonych na ciele, np. smartwatche, opaski fit czy nawet ubrania. W październiku br. na konferencji Adobe Max w Los Angeles zaprezentowano projekt Primrose. Zakłada on wykorzystanie elastycznych, nieemisyjnych wyświetlaczy modułowych o niskim zapotrzebowaniu energetycznym. W efekcie pozwala na tworzenie dynamicznych i statycznych wzorów w praktycznie dowolnym zastosowaniu. Na wspomnianej konferencji całość prezentowana była na sukience, która na życzenie twórcy zmieniała kolory i wzory.
Przytoczony przykład, choć z pogranicza fantastyki naukowej, może z biegiem czasu upowszechnić się na tyle, aby stać się popularnym materiałem stosowanym na potrzeby nie tylko branży odzieżowej, ale też reklamowej, motoryzacyjne czy militarnej.
Idea internetu rzeczy idzie w parze z potrzebą gromadzenia ogromnych ilości danych, często dotyczących nas samych. W miarę jak te technologie ewoluowały, zrodziła się nowa koncepcja – internetu ciał (ang. Internet of Bodies, IoB) lub internetu rzeczy biomedycznych. IoB przenosi pojęcie IoT na nowy poziom, angażując się w monitorowanie i analizę aspektów naszego ciała za pomocą zaawansowanych technologii biomedycznych.
W stronę inwigilacji
IoB stanowi rozszerzenie działania internetu na sferę cielesną, integrując elektronikę z ciałem. Obejmuje wspomniane wearables, implanty medyczne, inteligentne tkaniny, bioimplanty, interfejsy mózg-komputer, AR (ang. Augmented Reality – rozszerzona rzeczywistość) i VR (ang. Virtual Reality – wirtualna rzeczywistość). IoB zbiera dane o zdrowiu, aktywności fizycznej i parametrach życiowych, umożliwiając monitorowanie, diagnozowanie i poprawę funkcji ciała. Przykładem mogą być tzw. kapsułki endoskopowe, które pozwalają na obrazowanie błony śluzowej jelita cienkiego. Kapsułka jest wielkości 24 x 11 mm i zawiera kamerę cyfrową, soczewkę, lampę błyskową, nadajnik radiowy, antenę i baterię. Pacjent połyka tabletkę, a ta biernie przemieszcza się po układzie pokarmowym, wykonując około 120 tys. zdjęć w trakcie jedenastu godzin badania. Choć cel jest tylko diagnostyczny, a zasada działania doraźna, to w perspektywie długoterminowej nie można wykluczyć urządzeń o dłuższym terminie integracji z ludzkim ciałem.
Z jednej strony IoB obiecuje rewolucję w dziedzinie zdrowia, umożliwiając monitorowanie parametrów życiowych w czasie rzeczywistym, diagnozowanie schorzeń czy dostosowywanie terapii do indywidualnych potrzeb. Jednak z drugiej strony pojawiają się także pytania o prywatność, etykę oraz bezpieczeństwo danych. IoB wiąże się z gromadzeniem intymnych informacji o stanie zdrowia, co rodzi obawy dotyczące potencjalnego ich nadużycia. Niezwykle istotne jest również to, że o ile sportowe zegarki czy funkcje medyczne telefonów nie stanowią potencjalnego zagrożenia, o tyle raport jednego z amerykańskich think tanków z 2020 roku pt. „The Internet of Bodies. Opportunities, Risks, and Governance” charakteryzuje dużo więcej zastosowań IoB, np. w postaci programowalnych pomp infuzyjnych, protez z czujnikami elektronicznymi, neuroprotez czy stymulacji mózgu poprzez wszczepialne elektrody.
Należy również przyjrzeć się aspektowi militarnemu zastosowania internetu ciał, który wyłania się w świetle analiz przedstawionych w dokumencie „Visualizing the Tactical Ground Battlefield in the Year 2050: Workshop Report”. Podnosi on kwestię modelowania poznawczego przeciwników, jakie staje się możliwe dzięki różnorodnym sensorom. Ta zdolność otwiera drzwi do bardziej zaawansowanego zrozumienia działań wroga, stanowiąc zarówno narzędzie analizy, jak i potencjalnego źródła zagrożenia. W szczególności technologia IoB może być wykorzystywana do śledzenia i eliminacji strategicznych celów, co podkreśla znaczenie groźnego i etycznie wątpliwego podejścia do tego rodzaju innowacji.
Innym kluczowym obszarem do analizy jest wpływ urządzeń IoB na percepcję nie tylko jednostki, lecz także społeczeństwa. Możliwość interakcji tych technologii z człowiekiem stawia istotne pytania dotyczące wpływu na odbiór otaczającej nas rzeczywistości. Zastosowanie tego typu rozwiązań otwiera dyskusję na temat potencjalnej podatności społeczeństwa na zewnętrzne wpływy.
W kontekście rozwoju urządzeń mobilnych pojawia się, zwłaszcza w Chinach, kwestia kontrolowania pracowników za pomocą technologii czytania mózgu przez wprowadzenie w czapkach, kaskach ochronnych czujników monitorujących emocje pracowników. Choć przyświeca im idea mająca na celu zapobieganie wypadkom przemęczonych pracowników, to jednocześnie stwarza potencjalnie wysokie ryzyko naruszania prywatności i mimowolnie nasuwa skojarzenie z orwellowską Policją Myśli z książki „Rok 1984”.
Przy tak dynamicznym rozwoju technologicznym warto się zastanowić, czy fascynacja postępem nie przysłania nam potencjalnego ryzyka. IoB, wychodząc od internetu rzeczy, otwiera nowe możliwości, ale jednocześnie stawia przed nami wyzwania, które muszą być starannie zbalansowane, żebyśmy mogli się cieszyć korzyściami płynącymi z nowej ery technologii biomedycznych. Rozwój internetu ciał to nie tylko cyfrowa ekspansja, ale również fundamentalne pytania dotyczące tożsamości ludzkiej i przyszłości społeczeństwa. Krytyczne spojrzenie na IoB jest konieczne dla zachowania równowagi między postępem technologicznym a ochroną naszych praw, wolności i ludzkiej godności. Czy IoB przyczyni się do rozwoju społeczeństwa, czy może stanowić zagrożenie dla fundamentalnych wartości, które definiują nas jako ludzi? Warto zadawać te pytania, gdyż odpowiedzi na nie kształtować będą naszą przyszłość.
Dr Adam Szalach