Spotkanie czy samotność w sieci?

Wtorek, 30 września 2025, Nr 226 (8397) – Myśl jest bronią

Techniki przetwarzania informacji ingerują w sposób pojmowania świata i nas samych

Rzeczywistość sztucznej inteligencji, jak to zostało już wielokrotnie zauważone, ingeruje bądź próbuje ingerować w różne aspekty życia ludzkiego. Pomysły Elona Muska i jego Neuralink zdają się sięgać w najbardziej specyficzną sferę człowieka, w jego mózg. Pod pozorem pomocy osobom niepełnosprawnym dokonują znaczącej interwencji w strukturę człowieka. Pozwalają na to, co można najkrócej określić „kradzieżą myśli”. Niepokojące są także ingerencje w zakresie struktur społecznych. Sztuczna inteligencja stanowi – w opinii wielu – mocne wyzwanie na rynku pracy. Chociaż zdania w tym zakresie są podzielone, to jednak nie wydaje się, by można było ignorować ryzyko zwolnień pracowników. W sferze życia politycznego obserwowaliśmy w ostatnich miesiącach i wciąż obserwujemy wykorzystanie sztucznej inteligencji do tworzenia fake newsów, które wpływają na społeczną percepcję autorytetu bądź braku tego autorytetu przez polityków. To zaś rzutuje np. na sferę wyborów, a w konsekwencji na sprawowanie władzy.

Sztuczna inteligencja zdaje się potęgować problem występujący na przestrzeni ostatnich lat, a teraz nasilony – czy społeczeństwo informacji, informacyjne, jest społeczeństwem spotkania osób? Tak sformułowane zagadnienie rozważał przed kilku laty ks. abp prof. Marek Jędraszewski. Pozwolę sobie skorzystać z niektórych fragmentów tamtego tekstu.

Zagrożenia wewnątrz społeczeństwa informacyjnego

Sprawą podstawową jest oczywiście zdefiniowanie społeczeństwa informacyjnego. Pośród wielu prób takiej definicji warto zauważyć, że jego istotą wydaje się ingerowanie technik przetwarzania informacji nie tylko w sposób pojmowania świata, ale w nasze odniesienie do nas samych i innych osób.

W tym kontekście warto zauważyć, że jedną z najbardziej podstawowych cech tego społeczeństwa jest zmiana relacji, które człowiek wyraża w stosunku do siebie, do innych i otaczającego go świata.

W takiej perspektywie pierwszym problemem, jaki pojawia się wśród nowych technologii, jest pytanie o problem społecznego wykluczenia. Nietrudno bowiem zauważyć, że jedną z najbardziej istotnych cech społeczeństwa informacyjnego jest jego elitaryzm. Chociaż korzystanie z internetu jest zjawiskiem masowym w skali globalnej, to jednak nadal istnieje ogromna rzesza ludzi, którzy żyją w epoce industrialnej, a nie cyfrowej, i nie potrafią z tego minionego świata się wydobyć.

Jesteśmy świadkami kolejnych w dziejach ludzkich głębokich zmian strukturalnych. Możemy obserwować nową klasę przygotowującą się do przejęcia władzy, przy czym w tym wypadku dziejowym o realnie posiadanej władzy nie decydują kapitał i środki produkcji, ale wiedza i dostęp do niej. W efekcie tworzy się podział na tych, którzy coś znaczą we współczesnym społeczeństwie, i tych, którzy w tym społeczeństwie na znaczeniu tracą.

A to oznacza, że społeczeństwo to jest odarte z solidaryzmu społecznego. Tym bardziej trudno mówić o wspólnocie osób tam, gdzie jedni (tak zwana generacja Y) wykluczają innych, żyjących mentalnie w poprzednim świecie. Albo tam, gdzie ci z dawnego świata tworzą świadomie getto unikające wyzwań współczesności.

Pomocą w przezwyciężeniu tego rozdarcia mógłby być powrót do Wojtyłowskiej koncepcji uczestnictwa, prowadzącej do postawy solidarności, o czym wyraziście pisał Karol Wojtyła w „Osobie i czynie”.

Druga płaszczyzna zagrożeń wewnątrz społeczeństwa informacyjnego dotyczy relacji wewnętrznych, czyli tych, które mają miejsce w ramach samego społeczeństwa sieci. To tutaj pojawiają się pytania: czy to społeczeństwo jest rzeczywiście miejscem spotkania osób? czy może być uznane za wspólnotę osób? Pytania nie są bezpodstawne, bo wiadomo, że chociaż tworzy się pewna grupa społeczna, która wyodrębnia się w procesie wykluczania innej, nie oznacza to, że w ten sposób tworzy się wspólnota.

Można natomiast zauważyć, że grupę taką scala wspólny interes przeciwstawiający ją innej grupie. Ale stanowi to dokładnie zaprzeczenie zasady, że „nie może być walka ponad solidarnością”, jak przekonywał i przypominał św. Jan Paweł II. Konsolidacja w oparciu o opozycję, konflikt jest słaba. Sprawia bowiem, że grupa trwa tak długo, jak długo będzie istniał wspólny interes. Brakuje jej natomiast trwalszych fundamentów. Pozostają jedynie czysto koniunkturalne względy. Profesor Manuel Castells pisał: „Kultura internetu jest kulturą zbudowaną w technokratycznej wierze w postęp człowieka dzięki technice, zasadom ustanowionym przez społeczność hakerów dążących do swobodnej i otwartej technologicznej twórczości obecnej w wirtualnej sieci nastawionej na odtworzenie społeczeństwa i zmaterializowanej przez kierowanych pieniędzmi przedsiębiorców w pracę nowej ekonomii”. Nietrudno zauważyć że w przestrzeni sztucznej inteligencji ta technokratyczna wiara w postęp i czynnik ekonomiczny odgrywają jeszcze większą rolę.

Także i w tym miejscu warto byłoby skorzystać z propozycji personalizmu chrześcijańskiego, odwołującego się do autentycznego zaangażowania osoby w dobro wspólne. Pytanie jednak, czy hermeneutyczny świat technologii chce skorzystać z myśli etycznej.

Złapani w sieć

Warto także zauważyć wymiar jednostkowy samego członka społeczeństwa informacyjnego. To najczęściej człowiek „usidlony”, złapany w sieci, a zarazem taki, który staje się wyznawcą nowej „ewangelii” – opartej na kłamstwie. Ten proces widać było na przykład w promocji Macintosha, który miał stać się przedmiotem kultu, nie tylko służąc celom praktycznym, ale także zaspokajając ukryte pragnienie buntu, będąc wyrazem antysystemowości. Jest sprawą charakterystyczną, że ludzi odpowiedzialnych za promocję nowego sprzętu nazywano oficjalnie „ewangelizatorami”. Ich przekaz był prosty: zbawienie jest w twoich rękach; jeśli chcesz się wyzwolić, musisz nabyć nasz produkt. W ten sposób wyzwolenie było możliwe do zakupu. Fałszywa „ewangelizacja” nakładała się na proces sekularyzacji, ale także na proces rozkładu wspólnoty i wspierała gwałtowną emancypację jednostek – wynoszenie za wszelką cenę własnego ja.

Niestety, proponowana współczesnemu człowiekowi, zwłaszcza młodemu, „ewangelia” jest ewangelią fałszywą, opartą na kłamstwie. Bazuje na zakłamanym obrazie człowieka i nie ukazuje z całą wyrazistością negatywnych konsekwencji przyjmowania tego obrazu. Niekwestionowaną sprawą jest jednak to, że to przesłanie trafia na niezwykle podatny grunt w dobie procesu sekularyzacji i rozpadu wspólnot. Z tej racji społeczeństwo staje się coraz bardziej zatomizowane, a jego członkowie coraz bardziej odczuwają samotność – samotność sieci. Tę samotność można próbować przełamać, wysyłając SMS-y, wchodząc do sieci internetowej, a współcześnie – dzięki sztucznej inteligencji – nawiązując kontakt poprzez chatboty i tworząc relacje z wirtualną postacią, wirtualnym tworem, relacje przypominające jak najbardziej relacje ludzkie, ale zdecydowanie nierealne.

A to oznacza, że w tym świecie wirtualnych relacji każdy staje się w coraz większej mierze końcówką gigantycznej globalnej sieci teleinformatycznej.

Indywidualizm nie daje możliwości urzeczywistnienia autentycznego działania „wspólnie z innymi”. Natomiast zamyka człowieka w skoncentrowaniu się na sobie i na własnym dobru. To stanowi z kolei bardzo poważne zagrożenie dla sfery religijności, która przecież powinna być otwarciem się na transcendencję, na osobowego Boga, wejściem we wspólnotę z Nim, w komunię.

Ks. prof. Paweł Bortkiewicz TChr AKSiM